Region Jämtland, którego stolicą jest Östersund, należy dziś do najciekawszych krain Szwecji, choć nie zawsze do niej należał - aż do 1645 roku prowincja ta była częścią Norwegii. Jämtland słynie z rozległych, trudno dostępnych leśnych kniei pełnych niedźwiedzi, rosomaków i innej zwierzyny. Ma też wielką liczbę bardzo czystych jezior i rzek, przez co zaliczany jest do najciekawszych wędkarsko rejonów Skandynawii. W wodach żyją pstrągi, palie, lipienie, sieje, szczupaki i okonie. Wędkarski raj!
Autor reportażu: Piotr Motyka
Dzień 10
Późnym wieczorem dotarliśmy na miejsce do małej wioski, zlokalizowanej nieopodal znanego szwedzkiego kurortu narciarskiego Åre. Fredrik – gospodarz Fiske Campu, był akurat na nocnym guidingu, lecz przekazał nam telefonicznie instrukcje i polecił rozgościć się w ośrodku.
Sama baza robiła duże wrażenie. Głównie swoim klimatem. Tworzył ją stary drewniany dom z pokaźnym tarasem, zbudowany w typowej „jämtlandzkiej” architekturze – obecnie odremontowany i przystosowany do przyjmowania turystów. Obok domu w osobnym budynku znajdowała się sauna, prysznic i toalety, a w kolejnym małym domku kilka dodatkowych łóżek. Cały kompleks stał na szczycie wzgórza i miał kapitalny widok – z jednej strony na jezioro, z drugiej na rzekę Indalsälven.
Dzień 11
Rano przywitaliśmy się w Fredrikiem, zjedliśmy śniadanie i omówiliśmy program dnia. W planie było przedpołudniowe wędkowanie na jeziorze w poszukiwaniu palii, po południu kolejna jeziorowa sesja, a wieczorem – kto będzie chciał, może wybrać się z Fredrikiem na spływ belly-boatami rzeką Indalsälven. Zgłosiłem się skwapliwie na ochotnika, a koledzy postanowili zostać wieczorem w bazie i obejrzeć w TV kolejny mecz brazylijskiego mundialu.
Dzień 12
Całe przedpołudnie minęło nam na leniuchowaniu i przyrządzaniu smakowitych potraw ze złowionych ryb. Popadał deszcz i było dość burzowo. Krótka sesja na jeziorze, na którą wypłynęliśmy z Zenkiem, nie dała nam żadnych pozytywnych rezultatów. Nie było rójki, palie nie żerowały. Rafał w tym czasie odbył wycieczkę do miejscowego browaru, którego właścicielem okazał się zapalony wędkarz, a poszczególne odmiany piwa miały nazwy… sztucznych much – np. „Emerger”, „Mayfly”.
Wieczorem wybrałem się na kolejny spływ rzeką - tym razem od mostu w dół. Postanowiłem dla odmiany łowić na spinning. Przygoda okazała się niezapomniana, a połowy spektakularne. Udało mi się złamać wędkę przy podbieraniu pięćdziesiątaka z belly-boata, a potem wyholować na kikut bez szczytówki znacznie większą rybę. Oj, działo się!
Dzień 13
Rano Rafał zdecydował się na połowy z belly boata w rzece Indalsälven, a my z Zenkiem wyruszyliśmy samochodem nad jezioro Helgesjön, gdzie czekał na nas kolejny przewodnik – Christer. W planie był połów szczupaków i okoni. Poszło całkiem nieźle, choć zabrakło kropki nad i – czyli „metrówki”. W każdym razie wędkarska dniówka upłynęła w bardzo przyjemnej atmosferze, a braniami można by obdzielić nie jeden, a kilka dni.
Dzień 14
Ostatnia zmiana miejsca. Rano spakowaliśmy klamoty i pożegnaliśmy się z sympatycznym Fredrikiem. Pogratulowaliśmy pomysłu, bo jego produkt to faktycznie coś z wysokiej wędkarskiej półki. Po drodze do naszego ostatniego miejsca przeznaczenia – czyli nad rzekę Dammån – mieliśmy jeszcze dwugodzinny przystanek nad jeziorem Liten, gdzie czekał na nas z łódką Christer. Krótki test tego zbiornika obdarzył nas ponownie szczupakowo-okoniowym koktajlem. Szczególnie ucieszyły nas garbusy, bo były znacznie większe niż poprzedniego dnia. Z kolei szczupaki brały na wodzie tak płytkiej, że aż trudno było nam uwierzyć, że wędkowanie w tym miejscu ma jakikolwiek sens.
Po południu dotarliśmy nad rzekę Dammån. To jedno z kultowych miejsc w Skandynawii jeśli chodzi o połów ryb łososiowatych. Z wielkiego jeziora wchodzi tu do rzeki miejscowa odmiana pstrąga, a w zasadzie troci jeziorowej. Jest bardzo silna i piękna. Właśnie zaczął się sezon przedtarłowej wędrówki tego osobliwego salmonida, więc nasze szanse na złowienie czegokolwiek wydawały się spore, choć przeszkodą był na pewno krótki czas planowanego pobytu – zaledwie dwa dni.
Po przywitaniu się z gospodarzem Johanem spożyliśmy smaczny obiad, zmontowaliśmy sprzęt i wyruszyliśmy nad rzekę.
Dzień 15
Od rana wędkowaliśmy na rzece Dammån – nie bez emocji. Na pięknym zakręcie wśród potężnych głazów Rafał spaskudził dwa piękne brania, więc był niepocieszony. Jednak po południu dostał jeszcze jedną szansę i ją wykorzystał, a ja, podbierając jego piękna troć, wykąpałem się w rzece i mocno potłukłem kolano. Ale ryby nie wypuściłem!
Dzień 16
To już koniec naszej przygody. Po zapakowaniu naszego Nissana zjedliśmy śniadanie i wyruszyliśmy w drogę powrotną w kierunku Nynäshamn. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę w dawnej stolicy Szwecji Uppsali, a punktualnie o godzinie 17.00 wjechaliśmy na pokład promu Polskiej Żeglugi Bałtyckiej, który przewiózł nas przez spokojny Bałtyk.
Niezapomniana północna przygoda dobiegła końca. A nam nie pozostało nic innego, jak odliczenie dni do następnej.