fishingexplorers.com

Reklama


Złoto Golfsztromu

Norwegia, lipiec 2016

Dawno nie byłem na rybach w Norwegii. Ostatni wyjazd w sezonie 2014 był udany, ale pozostawił dobrze znany wędkarzom, gorzki smak niedosytu. Tym razem oczywiście miało być inaczej…
Jak przed każdą norweską wyprawą za cel obraliśmy duże ryby: dorsze, czarniaki i przede wszystkim rybę legendę, czyli halibuta. Problem w tym, że „płaski” zawsze jest celem wyprawy, a prawie nigdy się go nie łowi. To znaczy halibuty oczywiście się trafiają, ale ciężko o regularność i celowość. Łowione ryby łatwiej określić mianem przypadku czy miłej niespodzianki. Jak już pisałem, tym razem miało być inaczej… I było.
Prognozy pogody przed wyjazdem były dobre. Za cel podróży obraliśmy sobie trzy łowiska w doskonałych halibutowych rejonach: Lyngenfjord (Uløya), półwysep Loppa oraz wyspę Senja. Lepiej się chyba nie da. Gruba woda, grube ryby.
Przed wyjazdem z Polski jeszcze małe perypetie z autem spowodowały, że musieliśmy wspomóc się samochodem z wypożyczalni. Wszystko udało się jednak załatwić na czas. Spakowani i głodni przygody wyruszyliśmy do Gdańska, następnie promem do Nynäshamn i dalej, 1650 kilometrów na pierwsze łowisko. Daleko, ale przecież nie jeździmy tam co miesiąc, a duży halibut jest wart każdego przejechanego kilometra… Nie wspominając o innych rybach, cudownych krajobrazach i miłym wędkarskim towarzystwie.
Niniejszy reportaż to w zasadzie fotorelacja. Nie będę więc się zbytnio rozpisywał. Co najważniejsze, dotarliśmy bez problemów, pogoda w zasadzie dopisała (nie wspominając o dwóch nieco trudniejszych pogodowo dniach), a ryby? Tych było - delikatnie mówiąc - dużo. Grube dorsze, kilka zębaczy i przyzwoitych czarniaków oraz król tutejszych wód - halibut. Nie jeden i nie z przypadku! Złowiliśmy sześć przyzwoitych „płaskich”, a drugie tyle uwolniło się podczas holu. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że były to ryby wypracowane i celowe. Wszyscy zgodnie uznaliśmy, że był to jeden z naszych najlepszych wędkarsko wyjazdów do Norwegii…
A niedosyt? Ten oczywiście pozostał. Może, gdy następnym razem halibuty będą miały po sześćdziesiąt, a nie po dwadzieścia kilka kilogramów, poczujemy spełnienie...

Autor reportażu: Tomek Wieczorek



Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia
Norwegia