Kocham spędzać letni urlop na austriackiej wsi. Wszędzie wokół cicho, bezpiecznie i pięknie, na zielonych łąkach pasą się łaciate krowy. Tak swojsko. Jednym z miejsc, które wspominam zawsze wyjątkowo ciepło, jest miejscowość Aigen położona w Styrii, w dolinie rzeki Enns. Tam człowiek może spacerować po górach, wisieć godzinami bezczynnie na hamaku bądź uganiać z wędką za rybami.
Ta kameralna alpejska rzeczka o zielono-turkusowej wodzie jest jednym z dopływów Ennsu. Osobiście znam 2,5-kilometrowy prywatny odcinek należący do sympatycznej rodziny Dornbuschów, na którym wędkowałem kilka razy. Udostępniany jest on wyłącznie gościom spędzającym wakacje (bądź weekendy)w ich rustykalnym pensjonacie. Na tym odcinku charakter potoku jest dość zmienny. Miejscami płynie on wyjątkowo wartko, tworząc długie płytkie prostki, których dno usłane jest bogato kamieniami. Po czym nagle zmienia swe oblicze, znacznie zwalniając i pogłębiając koryto, znikając niemalże w porastających brzegi gęstych krzakach. Jest też kilka spienionych progów wodnych, jeden prawdziwy, bardzo malowniczy wodospad oraz wyjątkowe miejsce, gdzie potok znika na chwilę w zabudowaniach tartaku, a jego brzegi umocnione są pionowymi drewnianymi ścianami z desek.
Rybą tej rzeki jest pstrąg potokowy. Czai się zazwyczaj w swoich kryjówkach pod nawisami z gałęzi, podmytymi brzegowymi burtami, małymi mostkami. Pięknie ubarwione kropkowańce siedzą też w wyżłobionych na zakrętach dołkach oraz w prądowych cieniach za kamieniami – nawet na najszybszych fragmentach prostek. Zaskakująco dużo ryb można znaleźć na „uregulowanym” odcinku tartacznym, gdzie jest sporo miejsc głębszych. No i ostatni typ to progi wodne i kaskady. Tam, w głębokich dołach przykrytych spienioną kipielą, zawsze można liczyć na branie. Poza kryjówki pstrągi chętniej wychodzą przy lekko „trąconej” wodzie, a także wcześnie rano i tuż przed zmrokiem.
Na potoku Gulling łowiłem tylko na spinning. Udało mi się upolować kilka czterdziestaków, co na tak „kieszonkowej” wodzie jest już powodem do satysfakcji. Ryby „połykały” często błystki na moich oczach, wyskakując do nich spod pochylonych nad wodą krzaków. W spokojnej, przejrzystej rzecznej toni były doskonale widoczne. Padło też bardzo dużo ryb w przedziale 30-40 cm. Największa sztuka - myślę, że miała około 50 cm - zerwała się w holu (jak to zwykle bywa) kręcąc na płytkiej i pędzącej dość szybko wodzie swoje szalone młynki.
Pstrągi najlepiej reagowały na błystki obrotowe, małe woblerki i gumowe twistery, imitujące pijawki bądź duże dżdżownice. Poza porankiem i wieczorem były też do złowienia w dzień – nawet przy silnym słońcu. Startowały wówczas do przynęt z miejsc zacienionych – kluczem do sukcesu było pokazanie im chociaż na moment przynęty. a więc umiejętne wpuszczenie jej w głąb kryjówki.
W dolnym biegu rzeki są też lipienie. Nigdy nie próbowałem ich łowić, ale na moich oczach kolega wyholował kiedyś 4 sztuki w ciągu pół godziny, podając im muchówką niewielką nimfę. Wielką zaletą łowienia ryb na potoku Gulling jest samotność i prywatność. Łowią tam, jak już nadmieniłem tylko goście pensjonatu w Aigen, wśród których wędkarze nie stanowią dominującej grupy. Nad wodą można więc znakomicie wypocząć, nie pędząc na złamanie karku w obawie, że ktoś zajmie naszą ulubioną miejscówkę. Co jakiś czas można też spokojnie posiedzieć na kamieniu i pokontemplować przyrodę, paląc cygaro lub fajkę i pociągając z piersiówki łyk dobrego trunku.
To alpejskie torfowe jezioro jest pięknie położone na zielonych łąkach, wśród otaczających je dwutysięcznych szczytów. Charakteryzuje je okrągły kształt i głębokość dochodząca do kilkunastu metrów. Nie jest zbyt duże – ma ok. 30 ha powierzchni.
Jest drugą (obok potoku Gulling) z opcji dostępnych dla gości pana Dornbuscha. Wędkarze mają nim do dyspozycji łodzie wiosłowe, które w zupełności wystarczają na tym niewielkim akwenie. W jeziorze żyje spora populacja sandacza, a także sum, szczupak i biała ryba. Sandacze doskonale biorą na gumowe rippery, prowadzone skokami po dnie. Najlepsze są poranki, kiedy słońce nie wzniesie się jeszcze ponad horyzont. Szczęściarze mogą liczyć na duże, okazowe sztuki, najczęstszym łupem będą jednak ryby w granicach 1,5 - 3 kg.
Jezioro testowałem pierwszy raz bardzo dawno temu, bo w 1995 roku, w trakcie wyprawy studyjnej, którą odbyłem w towarzystwie znakomitych wędkarzy - nieżyjącego już Marka Trojanowskiego oraz Zbyszka Zalewskiego. Obaj byli tym zbiornikiem zauroczeni – tym bardziej, że co chwila jeden albo drugi holował dorodnego sandacza. Osobiście złowiłem na Putterersee kilka sandaczy do 2 kg, a także ładnego 4-kilogramowego szczupaka (nie licząc paru mniejszych) w ciągu czterech kilkugodzinnych sesji. Woda ma więc duży potencjał i jest znakomitym uzupełnieniem pstrągowego potoku.