Przepis dostaliśmy od Jacka Korzyckiego, znakomitego krakowskiego wędkarza i globtrotera.
Składniki:
Porcja na 4 osoby (nie za bardzo głodne)
Sprawioną rybę filetujemy, pozostawiająć skórę. Filety przecinamy na pół - mamy 4 kawałki dla 4 osób. Rybę z obydwu stron solidnie posypujemy pieprzem i rozprowadzamy go delikatnie palcami po całym kawałku. Rybę odstawiamy na bok. Teraz zabieramy się za czosnek, cebulę i pomidory. Ząbki czosnku drobno siekamy. Obraną cebulę siekamy w grubą kostkę. Pomidory kroimy też w kostkę tylko jeszcze większą – mniej więcej taką, jak kostki do gry. Na dużą patelnię (taką, aby zmieściły się wszystkie kawałki ryby - jeżeli używam dwóch mniejszych patelni, to ilość czosnku, cebuli i pomidorów zwiększam o 50%) wylewam tyle oleju, aby prawie pokrył jej całą powierzchnię. Po rozgrzaniu olej powinien pokryć cieniutką warstwą 100% powierzchni patelni. Rozgrzewamy olej. Wrzucamy najpierw czosnek oraz cebulę i blanszujemy. Następnie dodajemy pomidory. Wszystkie te składniki dokładnie mieszamy i doprowadzamy do stanu, gdy woda z pomidorów prawie odparuje. Na tak przygotowany czosnkowo-cebulowo-pomidorowy "dywanik" (broń Boże bezpośrednio na gołą patelnię!) układamy rybę skórą do góry. Zmniejszamy "ogień" i smażymy rybę bez przykrycia (reszta wody z pomidorów i ryby musi powoli odparowywać). Aromat warzywnych składników przenika w tym czasie do naszego mięska. Po kilku minutach delikatnie przewracamy rybę, dalej dbając o to, aby cały czas spoczywała na naszym cebulowo-pomidorowym farszu. Po kolejnych kilku minutach sprawdzamy, czy ryba ma już dość.
Usmażoną w ten sposób rybę przekładamy na talerze i obficie pokrywamy farszem. Sól pieprz do smaku, ale najlepiej smakuje saute. Smacznego!
PS. Przepis podpatrzony od Wade`a - kanadyjskiego przewodnika z Dalton Trail Lodge w Jukonie, który przygotował nam w taki sposób pięknego lake trouta (namaycush) podczas wycieczki nad jezioro Aishihik.