Tym razem postanowiliśmy z Piotrem Motyką, za namową naszego szwedzkiego przyjaciela Jacoba, zorganizować wyprawę w odludne tereny górskie Laponii - bliżej granicy z Norwegią. Tam znajdziemy jeszcze wiele miejsc słabo spenetrowanych przez wędkarzy, szczególnie jeśli zdecydujemy się na lot helikopterem i kilkudniowy pobyt na górskim pustkowiu. W naszych planach był również tygodniowy pobyt w słynnym Ammarnäs – małej lapońskiej osadzie nad rzeką Vindelälven. Słynie ona z największych w Szwecji pstrągów potokowych, które wchodzą do niej z okolicznych jezior w tarłowej wędrówce.
Wyprawa udała się na pewno w wymiarze turystycznym. Zobaczyliśmy piękne tereny, cudowne krajobrazy, czuliśmy się jak na końcu świata (dotarliśmy nawet do kilku miejsc, gdzie ucina się droga, a zaczynają górskie szlaki). Jednak jeśli chodzi o aspekt wędkarski, nie wszystko ułożyło się tak, jak miało. Winą za to możemy obarczyć pogodę, bo lato 2014 należało w Szwecji do wyjątkowo upalnych. W efekcie nie dało się łowić ryb w dzień, gdyż wówczas chowały się do najgłębszych dziur, a jedynie nocą (notabene w sierpniu już nie „białą”). Wysoka temperatura i niski poziom wody sprawiły, że słynne pstrągi z Ammarnäs praktycznie nie weszły jeszcze do rzeki, a pozostały w jeziorach. Tak więc, mimo sporych apetytów przed wyjazdem, nie udało się nam złowić ani jednej sztuki. Ale za to połowiliśmy lipienie – i to jakie! Przeciętnie miały od 40 do 50 cm, a sporo złowionych sztuk przekroczyło granicę 50 cm dochodząc nawet do sześćdziesięciu. Ryby brały na nimfy, suche muchy, a nawet spinning (małe obrotówki). Najbardziej ekscytujące były łowy nocne na suchą muchę, gdy zacinało się „na słuch” (czyli po usłyszeniu głośnego chlapnięcia gdzieś w okolicy płynącej muszki). Nie raz w ten sposób udało się złowić gruby okaz.
Jeśli chodzi o pstrągi, połowiliśmy je w Saxnäs i w rzece Ransaran, na naszym pierwszym przystanku. Największa sztuka miała 60 cm, kilka nieco mniej, sporo między 40 a 50. Były to wyniki zadowalające, ale wielkiej 80-centymetrowej ryby, o jakiej marzyliśmy, co by nie mówić - zabrakło. Moimi towarzyszami w wyprawie byli: wspomniany Piotr, doskonały szwedzki wędkarz Jacob, a także Tadzio i Adaś – świetni kompani, sprawdzeni już wielokrotnie na innych wyjazdach. A pierwsze trzy dni spędziłem w towarzystwie dziennikarza portalu onet.pl - Pawła Zająca, z którym łowiliśmy szczupaki i palie w okolicy Arvidsjaur.