Po drodze zawsze coś fajnego się dzieje – szczególnie na promie. Tam poznaje się nowych przyjaciół i spotyka starych, którzy podążają w tym samym co my kierunku. Tym razem zapoznaliśmy bardzo miłych kolegów: grupę z Pomorza z jedną wędkarką (!) oraz pana mecenasa z Lublina. Wszyscy oczywiście zwariowani na punkcie ryb… Jak się później (w drodze powrotnej) okaże – wszyscy dobrze połowią: w szkierach Senoren i na jeziorze Vindommen.
Fantastyczny zbiornik w południowej Szwecji o powierzchni ponad 300 ha, na którym świetnie połowiło ryby już kilka grup polskich wędkarzy, a jednym z nich był słynny spinningista Grzegorz Zarębski. Dominujące gatunki to szczupak, okoń, lin, płoć, leszcz, jest też trochę sandacza. Jezioro ma kilka płytkich wiosennych zatok, a w innych rejonach dno generalnie już przy pasie trzcin opada do 2-4 metrów. Popływaliśmy po jeziorze uczciwie zaledwie przez półtora dnia, bo po stwierdzeniu, że mało aktywne szczupaki nie są jeszcze wytarte, a woda ma 9-10 stopni Celsjusza, woleliśmy szukać szczęścia na innych akwenach (których mieliśmy w okolicy kilka do wyboru). Łącznie przez ten krótki czas złowiliśmy bodaj 9 szczupaków, największy miał 3 kilo (złowił Robert). Jezioro jest piękne, łódki super wygodne i bezpieczne, na echosondzie widać było bardzo dużo ryb. Ci, którzy przyjadą tu 2-3 tygodnie później, powinni trafić na eldorado.
Małe, 10-hektarowe, naturalne jezioro leśne, położone kilka kilometrów od naszego apartamentu, testowaliśmy na prośbę naszego gospodarza. Okazało się prawdziwym wędkarskim skarbem. Szczupaki brały jak szalone, ich średnia masa oscylowała wokół 3 kilo, z czym nie spotykałem się dotąd zbyt często. Przez dwa i pół dnia udało mi się tam złowić 41 sztuk, z czego kilka miało ponad 90 cm, kilka ponad 80 i bardzo wiele ponad 70. Sporo dorzucili też do tego koledzy: Zbyszek metrówkę a Robert kilka dziewięćdziesiątek. Ryby brały nie tylko z jedynej wiosłowej łódki, ale również z brzegu.
Jeziorko jest płytkie i niesłychanie żyzne – dno prawie w całości porasta roślinność. Drobnicy w nim masa, o czym świadczą wypchane płotkami brzuchy łowionych przez nas szczupaków. Wszystkie były wytarte, a woda nieco cieplejsza niż na sąsiednim Hövern. Jak bardzo chciałoby się tam wrócić! Mogę nazwać to jezioro takim „Mini-Takern”, a to chyba najlepszy komplement…
Jeden dzień poświęciliśmy z Robertem na wędkowanie w szkierach. Łódź „Buster” z doskonałym wyposażeniem pożyczyliśmy oczywiście od Kariego. Mieliśmy spore nadzieje, ale niestety szyki pokrzyżowała nam pogoda. Wiało tak silnie, że ciężko było wykonywać rzuty. Szybki dryf łodzi zagrażał otarciem jej o skały, więc zrezygnowaliśmy po kilku godzinach. Padły jedynie dwa niewielkie (ok. 65 cm) szczupaki.
W boathousie spotkaliśmy grupę naszych rodaków. Przez kilka dni złowili wprawdzie w płytkich zatokach kilka metrówek, ale brań nie zanotowali zbyt wiele – szczególnie mniejszych ryb. A więc jeszcze się na dobre nie rozkręciło...
Jest położone w lesie, nieopodal osady Stegeborg (szkiery św. Anny, Zatoka Slatbaken). Zarybił je dużymi pstrągami tęczowymi nasz znajomy Kari – aby stworzyć ciekawą odskocznię dla swych klientów wędkujących w szkierach. Nasz zapoznawczy dzień z jeziorem wypadł dobrze – padło 25 pstrągów, w tym kilka przekraczających 3 kilo. Mnie udało się wszystkie złowić na muchę (z belly boata), koledzy łowili na spinning.
Druga próba była ograniczona tylko do kilku godzin. Wszystkich pobił Zenek łowiąc aż 9 sztuk, w tym jeden okaz 5-kilowy! Jeziorko jest malowniczo usytuowane w leśno-bagiennej okolicy. Na skałkach można sobie urządzić grilla. To wspaniały pomysł Kariego – człowieka, który kocha wędkarstwo i wędkarzy.
Na tej wyprawie zamieszkaliśmy wyjątkowo luksusowo w posiadłości ziemskiej Björkvik (ma podobno aż 500-letnią historię). To jeden z najlepszych produktów dla wędkarzy w Szwecji, jaki widziałem! Apartament jest przestronny, ma kilka sypialni, duży salon z kominkiem, kuchnię z jadalnią, dwie łazienki…
Jeśli chodzi o posiłki, jak zwykle na takiej wyprawie staraliśmy się jeść (i pić) smacznie oraz wykwintnie. Oczywiście szczególnie smakowały dania ze świeżych ryb.
Ośrodek ma piękną przystań z pomostem, łodzie są duże i bezpieczne, silniki nowe i łatwe w obsłudze. Wokół jeziora rozciągają się lasy i tereny łowieckie. Polecam to miejsce wszystkim, którzy kochają spokój i przyrodę!
Najbliższe miasta od okolicy, gdzie byliśmy zakwaterowani, to Linkökping i Atvidaberg. Pierwsze to ośrodek słynący z zakładów lotniczych Saaba, produkujących słynnego Grippena. Ma interesujące centrum z licznymi restauracjami, kilkoma zabytkami, a nawet (co w Szwecji rzadkie) katolicki kościół św. Mikołaja przy ul. Teatergatan 1. Atvidaberg jest znacznie mniejszy, jednak sporo tam dobrze zaopatrzonych sklepów spożywczych oraz sklep monopolowy „System Bolaget” (najbliższy w stosunku do miejsca zakwaterowania – oddalony o ok. 20 kilometrów).