Szczupak (Essox lucius.L) dla wielu wędkarzy jest rybą spinningowej inicjacji, a że dorasta do sporych rozmiarów jest marzeniem większości wędkarzy. Chęć złowienia dużego, a najlepiej jeszcze wielkiego szczupaka jest wspólne u zaczynającego swą przygodę z wędką młokosa i przyprószonego siwizną wytrawnego łowcy. Dla wielu z nas połowy szczupaków stały się życiową pasją … Dlatego pewnie bardzo często słyszę pytanie: „- Panie Karolu dokąd mam jechać na szczupaki? Chciałbym się po prostu wyłowić. Mam dość męczenia około wymiarowych polskich fikotów, chcę choć mieć szansę na spotkanie się z taaakim zbójem!”
Zwykle odpowiadam, szczerze i z pełnym przekonaniem - jedź bracie w Deltę Wołgi lub do Skandynawii. W Delcie jeśli znajdziesz dobrego przewodnika, to „do obiadu” będziesz miał szansę złowić (tak jak my z Pawłem Korczykiem) po 30 szczupaków od 70 do 90 cm. Za to w Skandynawii… Wiosna - kwiecień, maj - jest chyba najlepszym czasem połowu największych zębali. Ale spokojnie, spokojnie, Twój sukces będzie zależał od kilku czynników. Nim się jednak tam wybierzesz pomogę Ci odpowiedzieć na kilka podstawowych pytań, które brzmią: Gdzie i dlaczego? W czym? Czym oraz na co?
Gdzie? Czyli łowiska i terminy
Na początek troszkę geografii. Powierzchnia Półwyspu Skandynawskiego to około 800 tys. km² – czyni go największym półwyspem Europy. Jego długość dochodzi do 1900 km, a szerokość do 800 km. Na półwyspie leżą Szwecja, Norwegia i częściowo Finlandia. Jego północny obszar wchodzi w skład Laponii.
Chociaż Skandynawia kojarzy nam się z mroźną i nieprzyjazną krainą, nie jest to do końca prawda. Klimat jest tutaj różnorodny, a w przeważającej części ze względu na obecność Golfstrom… dość łagodny. Zmienia się jednak z południa na północ, a także z zachodu na wschód. Od morskiego, wręcz Atlantyckiego na południu i zachodzie, po ostry polarny na północy i wschodzie. Dlatego w tym samym czasie, w zależności od lokalizacji łowiska, warunki pogodowe w różnych regionach są zupełnie inne. Zakres temperatur bywa dość szeroki. Po co to piszę? By uświadomić Państwu, że wybierając się wiosną w kwietniu i na początku maja do Szwecji, ale też Finlandii, należy dokładnie przeanalizować położenie łowiska. Musimy pamiętać, że gdy wody wokół szkierów (małe kamieniste wysepki) i jeziora na południu i zachodzie kraju są wolne od lodu, to dwieście, trzysta kilometrów dalej na północ bądź wschód akweny pokrywa jeszcze lód. Trwa tam… sezon podlodowy, który zapewne skończy się gdzieś w maju, a nawet w jego połowie!
Dokąd więc jechać? Zdecydowanie do Południowej Szwecji. Jest to olbrzymi obszar rozciągający się od Kattegatu i południowego Bohuslän, wzdłuż wybrzeży Bałtyku oraz dalej w kierunku północnym w kierunku Gotlandii linią Kanału Gota czyli Wielkich Jezior (Mälaren, Boren, Vättern, Vänern). Nie ma co jechać na wody Zatoki Botnickiej i jezior Środkowej Szwecji, położonych powyżej (na północ) granicy wyznaczonej Kanałem Gota. Większość tych wód w kwietniu, a nawet na początku maja powinna być jeszcze skuta grubą warstwą lodu.
Niestety, jest jeszcze jedno „ograniczenie”. To okres tarła. Nie, nie dlatego, że szczupaków w tym czasie w Szwecji łowić nie wolno. Ale dlatego, że po prostu większość z nich zajęta jest miłosnymi igraszkami. W takich „momentach” nie macie Państwo żadnych szans na zainteresowanie ich najwymyślniejszymi i najskuteczniejszymi w „normalnym” czasie przynętami. Planując więc wyjazd na szczupaki wczesną skandynawską wiosną za Bałtyk musimy wziąć pod uwagę tarło. Sam się o tym boleśnie przekonałem w kwietniu 2000 roku w Karlskronie, gdzie w ciągu tygodnia, od 15 do 21 kwietnia w bardzo mocnej ekipie złowiliśmy zaledwie kilka ryb. Mimo, iż łowisko jest bardzo renomowane, nie połowiliśmy sobie. W tym czasie miejscowe szczupaki oddawały się przyjemnościom tarła, a że jak większość ryb podejmują z tej okazji wędrówki tarłowe, to były kilkanaście kilometrów dalej. Och gdybyśmy byli tam dwa wcześniej lub trzy tygodnie później… W tym samym czasie ekipa Marka Kondrata, łowiąc 600 kilometrów na północ, w okolicy Nynäshamn, złowiła kilkaset szczupaków!
Rok wcześniej przeżyliśmy bardzo podobną przygodę. Tym razem pechowcami okazała ekipa red. Wieśka Dębickiego, z którą spotkaliśmy na promie do Oxelösund. My jechaliśmy na zatokę Grankullavik, oni zaś poznawać jakieś szkierowe i jeziorowe łowiska w okolicy Sztokholmu i Gävle. Nam się udało. Złowiliśmy ponad dwieście szczupaków w tym 117 cm o wadze prawie 13 kilo oraz kilkadziesiąt garbusów, z których najmniejszy mierzył 40 cm a największy grubo powyżej 50 cm. Oni klęli w żywy kamień - łowili jakieś pojedyncze, bo… trafili na zalodzone łowiska! Nasze sukcesy też nie były takie bezproblemowe. Gros szczupakowych i okoniowych sukcesów wyjazdu zawdzięczamy Markowi Szymańskiemu, który w 650 hektarowym akwenie namierzył poletko trawy morskiej o wymiarach 200 na 200 metrów i głębokości około 2-4 metrów. Z tego pozbawionego oblepiających każdą przynętę „włosów” Chlorelli „poletka” pochodziła większość złowionych przez naszą ekipę około metrowych szczupaków i olbrzymich okoni!
Wnioski możecie sobie Państwo sami wyciągnąć, ale podpowiem tyle, że wiosna a wraz z nią tarło szczupaków i innych ryb na południu Szwecji w okolicach Malmö to marzec, w połowie kwietnia trą się szczupaki w zatokach szkierowych archipelagów Blekinge. Natomiast w okolicach Östersund, nie mówiąc już o Kirunie lub Umea, to dopiero druga połowa maja, a nawet początek czerwca. Przypomnę, że szczupaki, jak większość ryb, podejmują wędrówki na tarliska. Znajdują je na podwodnej roślinności, gdy temperatura wody osiągnie około 8° C. W warunkach szkierowych jest to głównie „trawa morska” oraz porośnięte roślinnością zaciszne i płytkie partie wody o głębokości nie przekraczającej kilkudziesięciu centymetrów. Warto przy okazji zauważyć, że dokładnie te same tarliska „użytkują” później płocie, a więc główny, poza okoniem, pokarm szczupaków. Na ten moment przypada wiosenny szczyt aktywności żerowej centkowanych zbójów.
Wiosną, ale ze szczupakami szkierowym, mieliśmy jeszcze jeden problem, wynikający z… żyzności i zasobności wód. Działo się to na przełomie kwietnia i maja Archipelagu Alandzkim. Byłem tam w październiku czyli pół roku wcześniej i znakomicie połowiłem na 4 calowe kopyta w kolorach „motor oil” i „biel z fluo zielenią”. Jadąc tam pół roku później wydawało mi się, że pozjadałem wszystkie rozumy. Moje mądrości zostały dość boleśnie zweryfikowane już pierwszego dnia pobytu kiedy przekonałem się, że to co tak znakomicie działało jesienią, wcale nie musi działać wiosną. Następnego dnia okazało się, że nie dość, iż znów trafiliśmy na tarło szczupaków, to jeszcze okolice te odwiedziły potężne stada… śledzi wiosennego tarła. Nic dziwnego, że tamtejsze szczupaki jeżeli już brały, to wyłącznie na średnie rippery Mannse’a w kolorze perła lub biały i koniecznie z ciemnym grzbietem.
Ubiór, czyli - w czym?
Nic tak nie może zepsuć wędkowania, no może poza gadatliwym i upartym towarzyszem, jak… przemoczone rzeczy. Zgrabiałe od zimna ręce i woda na plecach nie ważne czy pochodząca z deszczu czy potu, zawsze, przynajmniej u mnie, powodują zniechęcenie i niepotrzebną frustrację.
Zakładam, że wszyscy wiemy o czym piszę , ale ze względu na wieloletnie doświadczenie wypada mi przypomnieć, iż na każdą wyprawę do Skandynawii niezależnie od pory roku, prócz apteczki i aparatu fotograficznego, należy wziąć:
Wiosną i jesienią, nie mówiąc już o zimie, na pewno przyda się: kombinezon wypornościowy, który uchroni nie tylko przed utonięciem w trakcie nieprzewidzianej kąpieli, ale także deszczem i zimnem. Ach zapomniałbym o jak się wydaje oczywistościach, czyli kamizelce wędkarskiej i okularach polaryzacyjnych oraz echosondzie.
Sprzęt wędkarski - wędki i kołowrotki
Szczupaki można łowić dosłownie wszystkimi metodami wędkarskim. Uważam, że nie ma metod lepszych, gorszych, mniej bądź bardziej etycznych i efektywnych. Ja od ponad ćwierć wieku łowię szczupaki wyłącznie na spinning i sporadycznie na sztuczną muchę oraz dorożką (tzw. trolling z ręki). O metodach nie będę pisać i od razu muszę się przyznać, że nie jestem wędkarskim „śrubkologiem”. Uważam bowiem, że sprzęt musi być niezawodny i… wygodny w użytkowaniu oraz tak wytrzymały, by gwarantował dobre zacięcie oraz sprawny i najkrótszy jak to jest możliwe hol. To zaś, ile kołowrotek ma łożysk, z jakiego materiału jest wykonany, czy waży kilka deko mniej czy więcej, nie ma dla mnie kompletnie żadnego znaczenia, byleby dobrze układał linkę (żyłka lub plecionka) i wyważał wędzisko oraz miał sprawnie działający hamulec. Od lat używam tych samych kołowrotków. To: Shimano Aero 3030 GT, Twin Power 4000 FA i Stradic 3000GT oraz multiplikatory Ambasadory Abu: C4 i Mag plus XT do dorożki i dużych gliderów. Są to kołowrotki dość leciwe, dlatego mam do nich wiele zapasowych szpul z nawiniętymi różnej grubości plecionkami i żyłkami. Generalnie na szczupaki stosuję mocne plecionki o wytrzymałości od 15 do 30 funtów, co odpowiada grubości 0,12 - 0,25 mm.
Co do wędzisk mam więcej wymagań i uważam, że przez różnorodność przynęt i sposobów połowu, nie ma idealnego szczupakowego wędziska. To, iż ma się dobrze ładować pod ciężarem przynęty, być twarde podczas zacięcia oraz elastyczne w trakcie walki jest dla mnie oczywiste. Dawniej, co prawda, myślałem trochę inaczej, bo na szczupaki do wszystkich przynęt i sposobów stosowałem tylko dwa kije: HM 62 „Pike” Dragona i specjalnie przerobiony kij RST z serii M3 - oba o długości 2,85 m i ciężarze rzutowym 10–35 g (Dragon) 10-50 g (RST). Później, gdy nauczyłem się łowić dużymi dżerkami, doszły wędziska castingowe. Dziś długie kije używam wyłącznie do połowów z brzegu. Natomiast od trzech lat na łódkę zabieram trzy lub cztery krótkie wędki, bo… lubię być przygotowany „na każdą ewentualność”. Są to dwa 7-stopowe (ok. 2,1 m) wędziska „Fenwicka” z serii HMG. Jedno lżejsze, uniwersalne, o ciężarze rzutowym 1/8-5/8 uncji, stosuję do wahadłówek, niedużych obrotówek i lekkich gum; drugie mocne ¼ - 1¼ uncji do ciężkich gum, lżejszych dżerków i większych woblerów; krótki dżerkowy kij „Exori” do ciężkich dżerków oraz bardzo uniwersalny jednoczęściowy kijek z serii „Elittech wolley” - do lekkich popperów i gliderów powierzchniowych oraz średniej wielkości gum, obrotówek, etc. Oba mają niecałe 2 m długości. Niewątpliwą zaletą krótszych wędzisk jest łatwość w operowaniu na łodzi…
Na co?
Tutaj mam problem, ponieważ należę do wędkarzy często eksperymentujących z przynętami i sposobami połowu. Szczupaki zazwyczaj atakują przynętę z ukrycia. Im jest ono gęstsze, im mniej ażurowe, tym lepiej chroni zbója przed czujnym wzrokiem ofiar. Dlatego najczęściej za miejsce polowań cętkowane drapieżniki wybierają chaszcze, a w głębszych partiach zbiornika podwodne głazy, naniesione przez wodę zatopione pnie drzew. Tyle, że w takich miejscach łowi się bardzo źle. Stąd do łowienia szczupaków stosuję naprawdę solidny sprzęt. Mocne, krótkie wędzisko, kołowrotek z linką o dużej wytrzymałości i mało zaczepowe przynęty. Pozwólcie Państwo, że pokrótce je omówię.
Szczególnie lubianymi przeze mnie przynętami są glidery. Słowo glider z jęz. angielskiego znaczy szybowiec. Każde podciągniecie linki wędziskiem czy korbką kołowrotka powoduje szybowanie przynęty. Niewątpliwymi ich zaletami są: nietuzinkowa praca oraz mnogość technik ich prowadzenia, a także spora waga, a co za tym idzie znakomita „lotność”. Można nimi łowić na płyciznach, gdzie głębokość wynosi nawet mniej niż 0,5 metra, ale równie skutecznie łowimy nimi miejsca o głębokości kilku metrów. Można wrzucać je pomiędzy rosnące w wodzie trzciny, gdzie lubi siedzieć szczupak. Można prowadzić je zupełnie tak samo jak gumy: podszarpywać, podciągać, zawieszać w toni, prowadzić w linii. Już dawno udowodniły mi swą potężną skuteczność, głównie podczas łowienia szczupaków, ale nie tylko. Cokolwiek byśmy z nimi nie robili, one i tak będą prowokować drapieżniki. Łowiąc na nie trzeba pamiętać tylko o jednym: nie można pozwolić, by linka w jakiejkolwiek fazie prowadzenia pozostawała luźna. Musi być cały czas napięta! Umożliwia to stały kontakt z przynętą. Mając nad nią kontrolę i nie przegapimy brania. Z tej grupy przynęt najczęściej używam jednoczęściowych „ślizgaczy”. Są to: 7 i 10 cm „Slidery” z „Salmo”, małe „Fatso” w wersji „okoń” i „płoć”, „Stick Shady” z „Sebile” w wersjach tonącej i pływającej, Savage Gear Deviator Jerk Slow Sink.
Nic jednak nie przebije widoku, którym jest atak szczupaka na powierzchniowego glidera. Przynęty te zostawiają na wodzie mniej bądź bardziej zygzakowaty ślad, imitując swą pracą płynącego ssaka lub płaza. Pracę taką Amerykanie nazywają „walk the dog” czyli spacer z psem. Są bardzo łatwe w użyciu. Ich opływowa sylwetka pruje powietrze jak pocisk. Jako, że są moimi ulubionymi, posiadam ich sporą kolekcję. Amerykanie podzielą je na trzy grupy:
W szczególnie trudnych łowiskach, czyli w bardzo gęsto zarośniętych podwodną i nawodną roślinnością płytkich zatokach z dodatkowo utopionymi pniami drzew lub krzewów, jedyną skuteczną bronią są specjalne dość mocne gumy typu „Magic Swimmer Soft”, skonstruowane przez znanego francuskiego łowcę drapieżników Patricka Sebile. Przynęty są zbrojone w pojedynczy hak offsetowy z obciążeniem lub bez. Są tak wykonane, że podczas prowadzenia przynęty w wodzie ostrze haka w całości schowane jest w grzbiecie gumy. Uwaga! Po zauważeniu brania łowiąc nimi zawsze zacinamy unosząc wędzisko lekko w bok. Stosując powyżej opisane przynęty stałem się literalnym zwolennikiem starego wędkarskiego porzekadła głoszącego - „Gdzie patyki tam wyniki!”
Myślę, że napisałem już prawie wszystko o wiosennych szwedzkich, a raczej skandynawskich szczupakach. Prawie, bo zupełnie zapomniałem o zabraniu odpornych na przegryzienie przyponów, o wyczepiaczu do przynęt, rozwieraczu, porządnych wędkarskich kombinerkach, przyrządach do podbierania (w tym o dużym podbieraku) oraz o … wrzuceniu do któregoś z pudełek kilku niezawodnych wahadłówek: Alg, Morsów, Gnomów lub Wydr… W każdym razie życzę wspaniałych skandynawskich szczupakowych łowów!
Karol Zacharczyk
specjalnie dla portalu fishingexplorers.com i kolegów z Eventuru
Zdjęcia: Karol Zacharczyk oraz archiwum Eventur Fishing
Moje ulubione przynęty: