Przełom roku 2016 i 2017 był chyba najbardziej pracowitym okresem w moim życiu. Duży remont, narodziny drugiego syna i w końcu przeprowadzka do nowego domu. Jak teraz o tym pomyślę, od razu na nowo czuję się zmęczony. W związku z natłokiem obowiązków i przede wszystkim pojawieniem się w moim życiu Stasia, nie planowałem żadnego wyjazdu wędkarskiego, aż do września… Oczywiście taka wycieczka siedziała gdzieś z tyłu głowy, ale starałem się głośno tych myśli nie formułować. Z pomocą przyszła jednak moja cudowna małżonka, która któregoś dnia zasugerowała, że byłaby w stanie to zaakceptować. Zrobiła to z własnej, nieprzymuszonej woli! Swoją drogą musiałem być chyba wyjątkowo męczący, snując się po domu na „wędkarskim głodzie”…
W każdym razie klamka zapadła, więc od razu zabrałem się do szukania miejsca i kompletowania ekipy. Z tym jak zwykle było łatwo, chłopaki tylko czekali na sygnał. Nieco więcej czasu zajął wybór łowiska. Chcieliśmy wodę na której prócz szczupaków i okoni będzie realna szansa na ładnego sandacza. W końcu wybór padł na jeziora Storsjön i pobliskie „leśne” Malmingen. Dobre łodzie i zakwaterowanie, miły gospodarz, świetne i co ważne znane nam z poprzednich lat łowiska bardzo pomogły w podjęciu decyzji. Postanowiliśmy wybrać końcówkę czerwca. Teoretycznie słabszy, letni termin… Ale ja uważam, że lato w Szwecji to jeden z najlepszych wędkarskich okresów. Wielokrotnie potwierdziły mi to świetne wyniki, nie tylko pod koniec czerwca, ale też w lipcu czy sierpniu. Ryby w tym czasie są silne i żerują dłużej niż w zimniejszych miesiącach. Oczywiście jeżeli trafimy na trzydziestostopniowe upały i brak wiatru, to ten okres odbije się nam czkawką. Ale na rybach nie ma pewnych terminów - każda pora roku ma jakiś haczyk. Nam pogoda dopisała… No, może trochę za mocno wiało, ale jak to mówią - nie można mieć wszystkiego.
Jak do tego krótkiego opisu i fotorelacji ma się tytuł? Jest to po prostu możliwie najkrótsze podsumowanie naszego sześciodniowego wędkowania.
DWA średnie wędkarsko dni. Sporo brań, niezła ilość ryb małych i średnich rozmiarów.
DWA bardzo słabe wędkarsko dni. Totalny brak zainteresowania ze strony sandaczy i okoni. Miejsca, które wcześniej darzyły rybami, po prostu się wyłączyły (mimo, że na ekranie echosondy wyraźnie było widać okonie i sandacze na ich stałych miejscach).
DWA świetne wędkarsko dni. Dużo brań i co najważniejsze duże ryby! Ten najlepszy czas spędziliśmy na szczupakowym Malmingen. Jeden dzień był fenomenalny ilościowo, drugi natomiast jakościowo. Przyznacie, że 5 metrowych szczupaków na jednej łódce podczas wędkarskiej „dniówki” możemy uznać za niezły wynik :-) Tak, po prawdzie był to jeden z najlepszych wędkarskich dni w moim życiu (oczywiście jak do tej pory).
Abstrahując już od wyników, „banan” nie schodził nam z twarzy przez cały pobyt. Przyczyna jest prosta: wyjazd wędkarski w dobrym towarzystwie to po prostu najlepszy sposób na odpoczynek.
A ryby? Ryby to tylko dodatek. Co nie zmienia faktu, że na takich wyprawach uganiamy się za nimi po kilkanaście godzin dziennie :-)