fishingexplorers.com

Jezioro Yxern

Test łowiska (jesień 2012)

Kiedy Maciek Rogowiecki złożył propozycję przetestowania nowego łowiska w ofercie Eventuru, początkowo miałem mieszane uczucia. Jezioro Yxern było przez lata przedmiotem przeciwstawnych opinii wędkarzy w Internecie i niewątpliwie dużej presji wędkarskiej. Po okresie intensywnej eksploatacji przez wędkarzy doszło nawet do sytuacji nie spotykanej często w Szwecji – objęcia szczupaka na tym łowisku całkowitym zakazem zabijania. Jak ta polityka wpłynęła na pogłowie ryb? Czy prawdą jest, że woda się odrodziła, czy też należy uznać, że lata świetności ma już za sobą? Postanowiliśmy to sprawdzić w praktyce.

Wędkarstwo

Na termin naszego pobytu ostatecznie wybraliśmy pierwszą połowę października. Pierwotnie planowaliśmy koniec września, ale ostatecznie uznaliśmy, że pod długim i ciepłym lecie lepiej będzie pojechać nieco później, kiedy niższe temperatury i zbliżająca się zima będą bardziej skłaniać drapieżniki do żerowania. I trzeba przyznać, że z pogodą trafiliśmy wprost idealnie – przez cały okres pobytu była ona dosyć jak na Szwecję stabilna, z lekkimi przymrozkami nad ranem i kilkoma stopniami na + w ciągu dnia. Wiatr słaby i umiarkowany, opady deszczu przelotne.

Wędkarstwo
Wędkarstwo

W tym miejscu warto również wspomnieć kilka słów o naszej bazie wędkarskiej. Położona jest ona bardzo korzystnie, bo mniej więcej w połowie długości jeziora, czyli w sposób zapewniający dostęp do obu jego części. Dostaliśmy do dyspozycji bardzo dobre aluminiowe łodzie Linder, nie sprawiały problemów również silniki. Gospodarz zadbał o to, aby nie zabrakło nam paliwa (bańki z paliwem na cały pobyt czekały przygotowane dla nas pod domkiem w dniu przyjazdu). Z domku do przystani jest ok. 150-200 metrów.

Wędkarstwo

Baza znajduje się w odległości ok. 4 h jazdy od Karlskrony, wiec po wyokrętowaniu się z promu, który przybija do Szwecji rano, na miejscu byliśmy ok. południa. Wkrótce odwiedził nas przysłany przez Maćka Rogowieckiego miejscowy wędkarz i przewodnik – Jakob Jonasson i wraz z nim udaliśmy się na popołudniowy rekonesans po jeziorze. Od Jakoba dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy o łowisku, np. tego, że jest ono dosyć mocno „przegumione” i drapieżniki słabo reagują na nim na technikę „klasycznego polskiego opadu”.

Wędkarstwo

Potwierdziło się to niestety w najbliższych dniach kiedy próbowaliśmy łowić sandacze. Pomimo trafnego wytypowania łowiska przez Jakoba (blat ok. 6 m głębokości oznaczony na załączonym fragmencie mapy czerwonym „x”) i widoczności ryb na echosondzie, pozostawały one obojętne na nasze kopyta niezależnie od wielkości, obciążenia i sposobu prowadzenia.

Wędkarstwo

W tym czasie na tej samej wodzie znakomite sandaczowe wyniki osiągali Szwedzi, łowiący niedozwoloną u nas techniką wertykalną. Co ciekawe, duże sandacze łowione w ten sposób brały nawet 2-3 metry pod powierzchnią wody. Dużą rolę w tego typu łowieniu odgrywa odpowiednio dobrany sprzęt: przede wszystkim wysokiej klasy, czuła echosonda, która pokazuje nam nie tylko rybę, ale również przynętę, którą praktycznie podstawia się rybie pod pysk. Druga niezbędna rzecz to dodatkowy silnik elektryczny, służący do wykonywania delikatnych manewrów korygujących łodzi kiedy już łowimy na miejscówce. Oczywiście znaczenie mają również pozostałe elementy zestawu – przynęty gumowe typu offset/dropshot, krótkie i czułe wędki wyposażone w multiplikator etc. Widać, że po latach koncepcyjnej stagnacji i dogmatycznego „samouwielbienia” tzw. polska szkoła spinningu została daleko w tyle za osiągnięciami sąsiadów i przychodzi nam teraz pobierać lekcję skutecznego łowienia - np. od Szwedów. Jeżeli jeszcze raz odwiedzimy Yxern, z pewnością zabierzemy sprzęt do łowienia wertykalnego, gdyż sandacza w jeziorze jest naprawdę bardzo dużo i dorasta on do przyzwoitych rozmiarów, o czym świadczyły zarówno odczyty echosondy, jak i wyniki szwedzkich wędkarzy. Z odpowiednim sprzętem i nastawieniem z pewnością warto zatem przyjechać na Yxern na sandacze. Dla porządku dodam tylko, iż przez cały pobyt nie złowiliśmy ani jednego sandacza z trollingu.

Wędkarstwo

Lepiej poszło nam ze szczupakami, które zresztą od początku były głównym celem wyprawy. Co nie znaczy, że było łatwo. Początkowo przystąpiliśmy do łowienia w klasyczny sposób „z ręki” – okazało się jednak, że ryby reagowały na ten sposób prezentacji przynęt słabo, bądź że były to osobniki niezbyt okazałe – a nie po takie przecież przypłynęliśmy.

Wędkarstwo

Wkrótce zatem zmieniliśmy metodę na trolling (tzw. „dorożka”) i rozpłynęliśmy się po jeziorze w poszukiwaniu miejscówek.

Wędkarstwo
Wędkarstwo

Po dwóch dniach doszliśmy do wniosku, że obecność dużych szczupaków była widoczna w zasadzie wszędzie na plosie jeziora, natomiast były one aktywne w sensie żerowania bardzo krótko, zaledwie przez kilka godzin dziennie. To nas zaskoczyło, bo o tej porze roku spodziewaliśmy się raczej całodziennego żerowania szczupaków, a tymczasem zarówno odczyty echosondy, jak i nasze wyniki potwierdzały, że aktywność ryb przypadała na godziny mniej więcej od 11.00 do 14.00.

Wędkarstwo
Wędkarstwo
Wędkarstwo
Wędkarstwo

Łowiąc w toni, na otwartej wodzie, używaliśmy raczej większych i głębiej schodzących woblerów.

Wędkarstwo

Z uwagi na krótki czas efektywnego łowienia wyniki ilościowe nie były powalające, ale za to jak coś już meldowało się na końcu zestawu, z reguły była to porządna ryba. W trakcie całego wyjazdu złowiliśmy trzy szczupaki osiągające magiczną granicę metra, co biorąc pod uwagę ryby, które widzieliśmy na echosondzie, nie jest z pewnością najlepszym rezultatem. Najładniejszego szczupaka wyprawy złowił nasz najmłodszy kolega redakcyjny – Michał „slider” Regulski, dla którego była to pierwsza wyprawa do Szwecji… No cóż, wiedzieliśmy, że tak będzie ;)

Wędkarstwo

Miłym akcentem na zakończenie naszego pobytu była wyprawa na łowisko specjalne z pstrągami tęczowymi, na którą poświęciliśmy ostatni dzień wyprawy. Do jeziorka wskazanego przez Maćka droga wiodła daleka i kręta, ale naprawdę warto było ją pokonać. Piękne widoki, krystalicznie czysta woda i waleczne tęczaki spowodowały, że na prom wracaliśmy z szerokim uśmiechem na twarzy. Wędkarzom odwiedzającym Yxern, jeśli tylko będą mieli taką możliwość, polecam wizytę na tym wzorowo zorganizowanym łowisku specjalnym.

Wędkarstwo
Wędkarstwo
Wędkarstwo

Jak zatem wypadł test jeziora Yxern, jaką ocenę można mu wystawić? Myślę, że pozytywną. Woda z pewnością ma bardzo dobrą obsadę drapieżnika – sandacza i szczupaka, które bytują obok siebie. Bardzo mądra jest polityka lokalnych dzierżawców, zakazująca zabijania szczupaków na cele konsumpcyjne – tylko dzięki temu ma szansą zaistnieć ekologiczna równowaga, dzięki której jezioro nie zostanie zdominowane, a następnie zdegradowane przez sandacza – jak to miało miejsce w przypadku kilku innych wód w Szwecji, gdzie „przemysłowy” sandacz wypierał szczupaka, a potem sam degenerował się/karłowaciał. Dobra populacja drapieżników nie oznacza jednak, że woda jest „łatwa” – co pokazał nasz wyjazd. Pomimo tego, że byliśmy w dobrym okresie, pogoda sprzyjała, mieliśmy w ekipie kliku szwedzkich „wyjadaczy”, mogliśmy skorzystać z pomocy Jakoba, wreszcie pomimo tego, że nie mieliśmy większych problemów z namierzeniem ryb – skłonienie ich do współpracy wymagało od nas sporo wysiłku, a nasze końcowe wyniki trudno uznać za rewelacyjne. Podsumowując jednym zdaniem - myślę, że dla doświadczonego wędkarza jest to bardzo ciekawa woda, która może być sportowym wyzwaniem, po które się nad nią wraca. Co mam nadzieję będzie kiedyś jeszcze i moim udziałem.

Wędkarstwo
Friko