fishingexplorers.com

Tropikalny popper

Łowienie na przynęty powierzchniowe w morzu i na lagunach

Można powiedzieć, że popper to wśród polskich wędkarzy przynęta "niszowa". Na nasze rodzime drapieżniki można jej użyć tylko w określonej porze roku, w sprzyjających warunkach i w zasadzie tylko na szczupaki i okonie. Dlatego wędkując w Polsce ciężko przekonać się do skuteczności tej przynęty. Zaliczam się do wędkarzy, którzy pierwsze "popperowe" doświadczenia zdobyli w Skandynawii. Czasem udawało mi się złowić w ten sposób szczupaka na gęsto zarośniętej, płytkiej zatoczce szwedzkiego jeziora. Nie myślałem jednak wtedy, że kiedyś znajdę się na takich wodach, gdzie popper będzie przynętą podstawową, bijącą na głowę inne wabiki.

A jednak! Okazało się, że są na świecie takie rejony, gdzie duży, głośny popper jest "królem" przynęt i to właśnie on jako pierwszy, a często nawet jedyny, ląduje w wodzie przyczepiony do mocarnego spinningowego zestawu. Chodzi o wody stref tropikalnych. Ryby zamieszkujące ciepłe morza wręcz uwielbiają charakterystycznie pluski i bulgoty, które wydaje ta przynęta prowadzona po powierzchni wody. I właśnie w takich miejscach łatwo zakochać się w popperze.

Wędkarstwo

Zaręczam, że jest to miłość bezwarunkowa i natychmiastowa. Nic bowiem nie podnosi poziomu adrenaliny tak, jak powierzchniowy atak 50-kilogramowego tarpona wykonany tuż obok łodzi. Albo widok czerwonego snappera wynurzającego się z kamiennej rafy i dosłownie miażdżącego naszą przynętę. Tropikalny spinning, a mówiąc fachowo popping wymaga jednak specjalnego przygotowania. Postaram się zatem przybliżyć wam tę metodę na podstawie doświadczenia zebranego z kilku wędkarskich wypraw.

Podstawowy zestaw do tropikalnego poppingu

Siły i waleczności ryb łowionych w tropikalnych wodach nie da się porównać z niczym z czym możemy spotkać się podczas wędkowania w Europie. Nawet kilkukilogramowa ryba potrafi tuż po uderzeniu w przynętę zabrać nam z kołowrotka kilkadziesiąt metrów grubej morskiej plecionki - i to pomimo dokręconego na siłę hamulca. Gwarantuję wszystkim, że hol na mocny szczupakowy kij (powiedzmy do 50-70 gamów) nawet kilkukilogramowego jack'a crevalle, będzie trwał potwornie długo, a wędka będzie zachowywać się jak okoniowa wklejanka przy szalejącym metrowym szczupaku. Nie wiem co zrobi z taką wędką karanks olbrzymi, cubera snapper czy tarpon, ale jestem pewny, że nasze szansę w starciu z podobną ”lokomotywą” wynoszą zero...

Wędka i kołowrotek
Sprzęt musi być więc bardzo mocny, a przy tym możliwie lekki (rzucanie i prowadzenie ciężkiej przynęty w upalnym słońcu jest bardzo wyczerpujące). Z zakupem odpowiedniego kołowrotka nie powinno być w Polsce problemu. Bardzo dobrze sprawdzają się oczywiście topowe modele Penn, Shimano czy Daiwa (np. Stella, Saltiga czy Saltiga Dogfight). W większości sytuacji wystarczy dobry kołowrotek wielkości 6500 - 8000. Jednak w przypadku obecności w łowisku wielkich tuńczyków, snaperów, giant trevally czy tarponów na pewno nie zaszkodzi użycie potężnego "młynka" wielkości 8000 do nawet 15000. O wiele trudniej w naszych rodzimych sklepach o wędkę, która będzie nadawała się do tego typu wędkowania. Ale zdarza się. Ostatnio sprawdził mi się jednoczęściowy, "dorszowy" kij o długości 1,8 metra i mocy 15-30 lbs. Pozostaje jednak kłopot w lotniczym trasporcie i konieczność zabierania ciężkiej i nieporęcznej tuby. Spory wybór wędzisk do dużych popperów znajdziemy za to w zagranicznych sklepach internetowych, najlepiej japońskich, francuskich lub amerykańskich. Wędzisko, w zależności od gatunku ryb musi mieć moc od 20 do 50 lbs. Przy łowieniu największych ryb jak tuńczyki wskazane są nawet mocniejsze kije. Moim zdaniem najwygodniejsza długość to 1,8-2,2 metra, ale w wielu przypadkach lepiej sprawdzają się wędki nieco dłuższe 2,4, a nawet 2,7 metra, którymi wygodniej i dalej się rzuca. Krótkie wędzisko także gorzej amortyzuje gwałtowne odjazdy zaciętej ryby, ale za to mniej męczy ręce i ramiona podczas „jerkowania” ciężkim popperem. Linka, przypon i drobne akcesoria

Podczas łowienia w ciepłych wodach dobrze jest zastosować mocny stalowy przypon (np. 80 cm, 80 kg). Można również użyć przyponu z żyłki 0,8-1,2 mm. Taki przypon to świetne rozwiązanie na przykład podczas łowienia tarponów, jack crevalle czy giant trevally (daje nam to trochę więcej amortyzacji i większą szansę na udany hol). Niestety zdarza się, że taki zestaw zaatakuje wyrośnięta barrakuda lub wahoo, a wtedy szansa przegryzienia żyłki jest dość duża. Nasz podstawowy zestaw dopełni minimum 300 metrów dobrej klasy, mocnej plecionki (25-35 kg wytrzymałości) oraz najmocniejsze , morskie agrafki i krętliki (żyłkę można przywiązać również bezpośrednio do przynęty).

Rodzaje przynęt

Tu również z pomocą może przyjść nam internet, gdzie bez problemu można znaleźć i kupić wszystkie rodzaje popperów. Jeśli chodzi o powierzchniowe woblery większych rozmiarów, nie widziałem tego typu przynęt w polskich sklepach. Jednak w wielu miejscach, gdzie nie trzeba stosować 200 gramowych "potworów", wystarczą przynęty o długości 12-15 cm (np. morze Karaibskie). Można tam przetestować nasze szczupakowe wabiki. Po karaibskiej stronie Kostaryki znakomicie sprawdziły się na przykład rodzime 12-centymetrowe poppery "Splash Pop" firmy Dorado. Skuteczne są też pływające "Slidery" Salmo (oczywiście "Slider" to jerk, ale jego skuteczność w wabieniu barrakud czy tarponów jest według mnie taka sama jak w przypadku poppera). Owe przynęty trzeba trochę "podrasować", zmieniając kotwice i kółeczka łącznikowe na ich morskie, kute odpowiedniki. Bez tego nawet kilkukilogramowa ryba, zmiażdży, rozegnie lub połamie fabryczne haki już podczas pierwszego holu. Dedykowane poppery przystosowane do łowienia w ciepłych morzach są fabrycznie odpowiednio uzbrojone.

Przynętę trzeba oczywiście dopasować do łowiska i planowanej zdobyczy, dlatego zawsze dobrze mieć w pudełku sporo egzemplarzy w przedziale 12-25 cm. Z większych popperów polecam doskonałe modele Yo-Zuri, Halco czy Williamson. Mój koelga Maciek Rogowiecki miał rewelacyjne wyniki na największe poppery "Skitter Pop" firmy Rapala. Tak jak przy przynętach innego typu mamy do wyboru wiele różnych kolorów i kombinacji. Moim zdaniem ma to drugorzędne znaczenie. Oczywiście pod ręką trzeba mieć przynęty w kolorach zbliżonych do naturalnych (srebrny, niebieski), jak i te w jaskrawych odcieniach fluo. Poppery tracimy dość często na bardzo silnych rybach - gdy obcinają plecionkę, względnie gdy linka pęka na węźle. Warto zatem mieć po kilka ulubionych, najbardziej łownych wzorów.

Wędkarstwo
Gdzie szukać ryb i jak prowadzić poppera?

W każdym ośrodku wędkarskim w tropikach wędkarze są powinni być pod opieką profesjonalnego przewodnika wędkarskiego. Najlepiej zdać się więc na jego doświadczenie. Z pewnością wybierze dla nas najlepsze łowiska pod kątem tych gatunków ryb, które będziemy chcieli łowić. Z reguły miejscowy „gajd” wybiera miejsca, gdzie widać żerujące ryby (w przypadku czystej wody) lub atakujące drobnicę ptactwo. Dobre łowiska to zawsze okolice wystających z wody skał czy ujścia rzek - często z mętniejszą wodą, a także podwodne rafy.

Prowadzenie poppera jest dość proste. Przynętę trzeba prowadzić tak, aby przednia jej część podczas szarpnięć chlapała przed siebie wodą, można rzec pluła nią, wydając charakterystyczne, wabiące ryby dźwięki - takie głośne "blup". Gdy wędkujemy na sfalowanej wodzie trzeba starać się przeprowadzać przynętę po grzbietach fal, nie dając jej zanurzyć się pod powierzchnię. Gdy mój popper zanurzał się pod falę nigdy jeszcze nie miałem brania, natomiast podczas „ślizgania” się przynęty po fali ataki bywają bardzo częste. Oczywiście im większa przynęta, tym trudniej o odpowiednie jej zaprezentowanie. Przy 250-gramowych i 25-centymetrowych popperach potrzeba dużo siły - tak do rzutu, jak i samego prowadzenia wabika. Rzut tak ciężką przynętą musi być płynny i „powolny”. W przeciwnym razie nawet najmocniejsza wędka pęknie jak zapałka, a groźnie uzbrojona przynęta w najlepszym przypadku z wielka siłą uderzy w burtę łodzi. Podczas prezentacji wabika bardzo często szarpnięcia trzeba wykonywać całym ciałem, poprzez skręt tułowia, trzymając wędkę oburącz. Przy tropikalnej pogodzie to na prawdę ciężka harówka. Zaręczam jednak, że warto. W chwili ataku ryby natychmiast zapomina się o obolałych ramionach...
Wędkarstwo
Najbardziej pożądane gatunki

Olbrzymim plusem wędkowania w tropikach jest różnorodność gatunków, które mogą „zagościć” na końcu naszego zestawu. Praktycznie nigdy do końca nie wiadomo co złowimy. Nastawiając się na żerujące w stadzie jacki crevalle w każdej chwili możemy liczyć na atak barakudy, snooka czy tarpona. Wędkując na skalistym wybrzeżu Pacyfiku czy na kenijskich rafach koło Malindi w naszego poppera może w jednym miejscu uderzyć wahoo, makrela królewska, tuńczyk żółtopłetwy, karanks olbrzymi, dorado czy piękny czerwony snapper... A najbardziej upartym wędkarzom zdarzają się nawet brania rekinów i żaglic! Oczywiście rzadko, ale jednak.

Jaka jest przewaga poppera?

Znam sporo wędkarzy, którzy mieli okazję wędkować w tropikach. Najczęściej jednak było to łowienie na trolling (np. marlin, żaglica), żywca (np. tarpon) lub pilkery (np. grouper, snapper). Ja też próbowałem tych metod i pomimo tego, że często są one skuteczne i wymagają mniej wysiłku, to obiecuję, że dostarczają znacznie mniej emocji niż łowienie z powierzchni. Właśnie zastrzyk adrenaliny to największa zaleta "popperowego" brania. Poza tym niektóre gatunki ryb (przykładowo cubera snapper, karanks olbrzymi, jack crevalle) można niekiedy sprowokować do brania tylko właśnie przy pomocy powierzchniowego, agresywnego poppera.

Można powiedzieć, że dopiero zaczynam przygodę z "tropikalnym" popperem. Do tej pory udało mi się wędkować tą metodą na Kostaryce i w Kenii. W czasie mojego krótkiego tropikalnego stażu przeżyłem między innymi branie tarpona przekraczającego 1,5 metra długości, i to dosłownie "pod nogami". W wyniku ataku ryby powstała fontanna wody, którą zostałem sowicie ochlapany. Pamiętam też pogoń kilku jack'ów crevalle czy karanksów za prowadzoną po powierzchni przynętą i ich rywalizację o to, który będzie mógł skutecznie zaatakować. Nie zapomnę chybionego, a zaraz po następnych rzucie celnego uderzenia olbrzymiej barakudy przy ujściu mętnej rzeki Parismina w kostarykańskim Tortuguero. Tych wspomnień, które umilają miesiące spędzone w oczekiwaniu na kolejną wyprawę, już nie odbierze mi nikt. Wpadłem po uszy i odkładam każdy grosz z nadzieją, że uda mi się wyjechać do "mekki" miłośników łowienia olbrzymich, silnych, tropikalnych ryb na poppery, czyli na pacyficzne wybrzeże Panamy.

Tomasz Wieczorek