Wyprawa do Kostaryki w roku 2009 była naszą pierwszą wędkarską przygodą w tych rejonach świata. Dała nam szansę nie tylko na pokonanie wielu wspaniałych okazów ryb – w tym legendarnych tarponów będących głównym celem naszej eskapady, ale również na kontakt z dziką mezoamerykańską przyrodą. Podziwialiśmy wiele gatunków zwierząt żyjących w swym naturalnym środowisku – w tym małpy, krokodyle, papugi, iguany, delfiny, a w specjalnych parkach zoologicznych mieliśmy szansę na spotkanie z jadowitymi wężami, zwinnymi jaszczurkami czy bajecznie kolorowymi tukanami. Nie udało nam się tylko zobaczyć tych, których spotkanie wydawało się oczywistością – dzikich morskich żółwi z parku narodowego Tortuguero. Akurat w dniu naszej nocnej wycieczki gdzieś się pochowały... Spotkaliśmy jednak żółwie gdzie indziej.
Poza zwierzętami Kostaryka ma turystom do zaoferowanie rozległe lasy deszczowe pełne egzotycznej roślinności, dziką i gęstą dżunglę, czynne, sięgające chmur wulkany, miasta z kolonialną zabudową, świeże ryby w restauracjach i dojrzałe przepyszne owoce na przydrożnych straganach. I wiele, wiele innych rzeczy, których nie udało nam się zobaczyć w trakcie 10-dniowej wycieczki. Ale po tym pobycie mogę śmiało zaliczyć Kostarykę do najciekawszych i najpiękniejszych miejsc na świecie. I spokojnie każdemu polecić.
Przeżyliśmy też chwile grozy. Wywrotka naszej łodzi na wzburzonych falach Morza Karaibskiego – trochę na własne życzenie, bo zbyt pochopnie zbliżyliśmy się do spienionego ujścia dużej rzeki, zakończyła się jednak szczęśliwie. Stanowi jednak do dziś ważną przestrogę, aby nigdy nie czuć się zbyt pewnie w obliczu dzikiej nieujarzmionej natury. No i nosić ratunkowe kamizelki.
